Davis Cup: Polska 1-3 Chorwacja

Davis Cup: Polska 1-3 Chorwacja

Jerzy Janowicz poległ w starciu z Marinem Ciliciem 63 76(5) 46 16 36 i Polska ostatecznie przegrała rywalizację z Chorwacją o baraż do Grupy Światowej.

Po sobotnim zwycięstwie Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga był jeszcze cień szansy, ale raczej nikt poważnie nie myślał o tym, że uda się Polakom odwrócić losy spotkania. Po pierwsze, Janowicz musiałby wygrać z mocnym Ciliciem i… na tym się zatrzymajmy.

Cilić zaczął spotkanie zaskakująco ospale, chociaż już w drugim gemie miał dwie okazje na przełamanie Jerzego. Było to jednak głównie spowodowane niewymuszonymi błędami Janowicza. W całej pierwszej partii Marin dużo psuł, grał nieregularnie, jakby trochę bojaźliwie. Wykorzystał to połowicznie Polak. Przełamał w piątym gemie Chorwata po efektownym wygrywającym returnie z backhandu, ale kilkanaście minut później zaprzepaścił niesamowitą szansą na kolejnego breaka. Miał potrójnego BP, jednak Cilić wyratował się dobrym podaniem. Ostatecznie dokonał podwójnego przełamania w dziewiątym gemie, kiedy to Marin serwował, aby pozostać w secie. 6-3.

Drugi set wyglądał nieco inaczej. Cilić stopniowo wybudzał się, ale wciąż wiele psuł i dawał za dużo swobody Polakowi. Funkcjonował jednak jego serwis, który znacząco mu pomagał. Mimo to, Jerzy miał break point w czwartym gemie, a następnie aż cztery takie szanse ósmym gemie. Nie udało się żadnego wykorzystać, chociaż część z nich była przy nawet przy drugim podaniu Chorwata. Koniec końców przełamań nie było i tenisiści doprowadzili do tie breaka. Tam Marin prowadził już 5-1, aby przegrać wszystkie kolejne punkty i w konsekwencji drugą partię. 7-6.

W tym momencie wydawało się, że Jerzemu uda się zdobyć punkt Polsce i wyrównać stan rywalizacji. W trzeciej odsłonie jednak coś zaczynało się psuć. Gra Janowicza była coraz mniej pewna, a on dawał się po raz kolejny zaciągać w jakiś dołek psychologiczny. Znowu angażował się w jakieś dyskusje z sędziami, podważał ich decyzje, gadał pod nosem, marudził. Udawało mu się jednak wygrywać swoje podania i część pewnie liczyła, że załatwi sprawę w tie breaku. Po drodze, w ósmym gemie obronił break point, lecz ta sama sztuka nie udała się mu w dziesiątym. Serwował, aby pozostać w grze w tej partii. Rozpoczął od 30-0, później m.in. po nieudanym skrócie zrobiło się 30-40 i Cilić miał piłkę setową, którą zresztą wykorzystał. 4-6.

Kolejny set to narastające zdenerwowanie Janowicza, co tylko napędzało przeciwnika. W czwartym gemie Jerzy miał przewagę, ale najpierw Chorwat posłał szczęśliwy return, później wykorzystał nieprzygotowany atak przy siatce rywala, a na koniec Polak podarował mu podwójny błąd serwisowy. Janowicz mógł szybko odpowiedzieć przełamaniem powrotnym, miał podwójnego break pointa, ale ostatecznie Marin utrzymał podanie. Chwilę później Cilić mógł się cieszyć z podwójnego przełamania po dwóch naprawdę fantastycznych zagraniach. Minął genialnie z backhandu po linii Jerzego, co dało mu potrójnego BP, a wykorzystał to przy pierwszej okazji po świetnej ofensywnej akcji. Serwował na 2-2 i dokończył dzieła. 1-6.

Decydująca partia rozpoczęła się od obrony własnych podań. W czwartym gemie Polak miał szansę na przełamanie, ale Cilić wybronił się asem serwisowym. Do breaka doszło natomiast w gemie lacostowskim. Przy BP Marina, Jerzy zdecydował się na atak przy siatce, lecz posłał woleja w siatkę i już było pewne, że tego meczu nie wygra. Chorwat łatwo wygrał swój serwis, a w kolejnym, jak się okazało ostatnim gemie wyszedł na 15-30, a później Janowicz popełnił dwa podwójne błędy i zakończył mecz. 3-6.

Wypowiedź na konferencji prasowej nie wymaga komentarza. Moglibyśmy się nad nią rozwodzić, ale wolimy dać szansę każdemu na wyrobienie opinii.

About the author